– Czasem sztuczne tworzywo łudząco przypomina naturalny materiał – wspomniała ostatnio znajoma architekta. – Co gorsza, niektórzy ludzie zamawiają sztuczne tworzywa, ponieważ chcą mieć modny dom lub wnętrze, a nie chce im się wysilić, aby dowiedzieć się jak zadbać o prawdziwy materiał lub co podobałoby się im samym i spełniało ich głębsze potrzeby. –
GDZIE SIĘ ZACZYNA SZTUCZNOŚĆ
Z czasem można zapomnieć, przestać zauważać, czy mamy do czynienia z prawdziwym surowcem, czy jedynie z jego bardzo dobrą podróbką. Ta metaforyczna pułapka, odzwierciedla się w życiu wielu kobiet. Wszystko zaczyna się niewinnie, od pierwszych drobnych decyzji, które u swojego źródła mają chęć dopasowania się do popularnych trendów, bycia lubianą i szukanie akceptacji otoczenia. Wraz z ocenami w szkole pojawia się przekonanie, że popełniane błędów i wystawanie „poza normy” nie jest dobre i bardzo szybko życie kieruje się na tor tworzenia idealnej wersji siebie. Praca, która przynosi prestiż, a nie satysfakcję. Założenie rodziny, bo tak wypada, w której dziecko jest kolejnym „produktem”, który warto posiadać. Dbanie o innych kosztem siebie, ponieważ wtedy jest się tą dobrą. Zabiegi kosmetyczne, które mają „poprawiać wygląd”, tak, aby wciąż czuć się atrakcyjną w świecie nieakceptującym starości i unikatowości. Lista jest długa i gdy już się wsiądzie do tego pociągu, to podróż mija tak szybko, że trudno zauważyć, że gdzieś na stacji początkowej zapomnieliśmy czego tak naprawdę w życiu pragniemy.
DWIE DROGI
Gdy byłam dzieckiem zafascynowała mnie Pocahontas, animowana bajkę o Indiance, która zakochuje się w białym człowieku. Jest w filmie taki kadr, w którym bohaterka płynie swoim canoe i dociera do rozwidlenia: w jedną stronę wiedzie szeroka i spokojna woda, a w drugą wartki strumień pełen zakrętów i przeszkód. Podejmuje decyzję, aby popłynąć trudniejszą drogą, ponieważ wewnętrzny głos podpowiada jej, że nie zawsze łatwiejsza droga jest tą właściwą.
Można powiedzieć, że jedna droga w życiu wiedzie ku tworzeniu idealnego obrazu siebie, zgodnego z modnymi oczekiwaniami społecznymi, a druga ku autentycznemu przeżywaniu swojego zwykłego (aczkolwiek jedynego w swoim rodzaju) ludzkiego życia. Poszukiwaniu naszej najgłębszej odpowiedzi na to, co oferuje nam świat. Drogi się rozchodzą i im dalej w las, tym rozpiętość pomiędzy nimi staje się większa. Mimo iż droga „dostosowania się” lub dążenia do ideału może wydawać się prostsza, to z czasem może pojawić się poczucie zmęczenia, pustki, wypalenia, marazmu i życia obok życia. Oczywiście można to wszystko elegancko przypudrować zapełniając swoje życie zajętością lub innymi „cukierkami”, które osłodzą narastającą pustkę.
PO CO ROBISZ TO CO ROBISZ?
Cukierki same w sobie nie są złe, lecz chodzi zwyczajnie o to, jaką pełnią funkcję w życiu konkretnej osoby. Czy służą kompensowaniu poczucia ważności lub sensu we własnym życiu? Myślę, że szczera odpowiedź na pytanie, po co robię to co robię, może być początkiem zanurzania się we własną głębię. Pamiętajmy jednak, że czasem sztuczne tworzywo łudząco przypomina to naturalne. Wymaga to naprawdę dużej dozy szczerości i odwagi, aby spojrzeć prawdzie w oczy i rozbić złudzenie prawdziwości.
ŁUDZĄCO PIĘKNY WIZERUNEK
Czy warto się tak zagłębiać i obdzierać się z pięknej wizji swojego życia? Można się nad tym zastanowić. Znam osoby, które z powodzeniem pracują nas swoim swoim wizerunkiem. W relacjach skupiają się głównie na własnych potrzebach, ponieważ w ten sposób usiłują drugą osobę dopasować do swojej idealnej wizji rzeczywistości. Można również odnieść również wrażenie, że co poniektórym wiedzie się całkiem dobrze i nie widać żadnego kryzysu: cudowne wakacje, piękne związki, domy jak z katalogu i błyszczące kariery. Jak tu rozpoznać ten „sztuczny” materiał? Gołym okiem nie widać nieprzespanych nocy, leków, wina i podkrążonych i smutnych oczu ukrytych za drogim pudrem lub modnymi okularami. Nie widać, lecz czasem można poczuć. Po prostu poczuć. Tak jak na wakacjach w pięknym hotelu, gdzie widoki zapierają dech, a jednak jakby pusto, bez życia i trochę „plastikowo”.
Potrzebujemy pięknych obrazów, aby się nimi zachwycać. Rzecz w tym, że prawdziwe piękno, może być odzwierciedleniem autentycznej, osobistej historii i głębi? Lub być jedynie obrazem stworzonym dla pozorów i w celu robienia dobrego wrażenia. Stara indiańska baśń, którą opisałam w kobiecych przypowieściach (O pułapce doskonałości i jak się z niej wydostać) przestrzega przed zapędzeniem się w tworzeniu ideału. Przed ryzykiem straceniem duszy, gdy cała energia życiowa idzie w kierunku tworzenia obrazu. Baśń opisuje kryzys, do którego życie skupione na tkaniu obrazu może doprowadzić i wskazuje na możliwość obudzenia się z niego. Do rzeczywistości nieidealnej, ale żywej.
PONOWNE ODNALEZIENIE
Być może rozwidlone drogi mogą się ponownie zejść, a być może jak wszystkie rzeki wpadają do jednego oceanu i tak jak wszystko w naturze mają też swoje miejsce i swoją funkcję. Starożytny symbol yin yang, składający się z dwóch zazębiających się łezek, uczy nas, że jedno potrzebuje się dopełnić, aby powstało miejsce na drugie. Być może każdy z nas, w którymś momencie swojego życia potrzebuje bolesnej pobudki, w ramach której traci swoje idealne życie, ale zyskuje to prawdziwe, zupełnie nieidealne, ale własne. Być może jedno wynika z drugiego i cykl gubienia się w obrazie i odnajdowania ponownie, jest jedną ze zwykłych ludzkich dróg i wzorców.
W mitologii nordyckiej istnieją trzy Norny (podobne do greckich Mojr), jedna z nich nosi imię Los (odpowiada za przeznaczenie), z którego wywodzi się angielskie słowo „lost” czyli zagubiony. Być może tylko gubiąc się co jakiś czas, możemy podobnie odnaleźć drogę. Ostatnio udałam się na poranny spacer z moją psiną i rzucałam jej patyk. Byłam zmęczona i rozkojarzona i jak to często u mnie bywa, patyk leciał w inną stronę niż zamierzałam go rzucić. Shire to zupełnie nie przeszkadzało i z wielkim entuzjazmem goniła za potencjalną zdobyczą. Aż w pewnym momencie patyk zawisł na drzewku. Postanowiłam podjeść do drzewa, żeby nim delikatnie potrząść, tak aby patyk spadł i uradował węszącą dookoła psinę. Nagle dostrzegłam, że na gałęzi drzewa wisi mała, metalowa zawieszka. Była to zawieszka z imieniem Shire i naszymi numerami telefonu. Zgubiliśmy ją kilka tygodni wcześniej. Los sprawił (lub sprawiła), że się odnalazła.
Zatem sprawdź uważnie, jeżeli tylko masz chęć. Być może potrzebujesz wyciągnąć nić ze swojego idealnego obrazu i wpuścić w niego życie. Los puka do nas przez uchylone drzwi i puste miejsce przy stole, które w noc wigilijną jest gotowe ugościć nieznajomego. Być może potrzebujesz otworzyć się na nieznaną tajemnicę, a być może zacząć odzwierciedlać to, co głęboko drzemie w twojej duszy. Być może „sztuczna ty”, to ta najprawdziwsza na ten moment wersja ciebie. A jeżeli nie wiesz, jak jest, to być może właśnie się zgubiłaś i to też może być interesujący moment. Być może jest to taki czas, aby metaforycznie zasiąść przy ognisku i posłuchać starej jak świat indiańskiej opowieści.
0 komentarzy