KOBIETA DŹWIGA NA PLECACH DOM
Ostatnio zatrudniłam osobę do pomocy przy obowiązkach domowych. Być może powinnam napisać zatrudniliśmy, ale czuję, że odciąża głównie mnie. To ja zajmuję się większością obowiązków domowych, łącząc je oczywiście z moją pracą zawodową, czyli pracuję na dwa etaty, a mój mąż pracuje głównie w pracy, aczkolwiek przejmuje również mnóstwo zadań w domu. Przejmuje jest tutaj również nieprzypadkowym sformułowaniem, ponieważ mam jednak poczucie, że mentalnie dźwigam całość ja. Sądzę, że nie jestem sama i że moje doświadczenie dzieli wiele kobiet. Niezależnie od tego, jak wygląda podział obowiązków w danym gospodarstwie domowym, to kobieta często czuje, że dźwiga na plecach cały dom. A mąż jej pomaga. Znasz to uczucie? Jeżeli nie, to gratuluję, może masz męża/partnera, który aktywnie uczestniczy w tworzeniu wspólnego domu albo jesteś w gronie szczęśliwych kobiet, które potrafią postawić granicę i zadbać o siebie. Chcę jednak zaznaczyć, że podział na osobę ogarniającą dom i zarabiającą pieniądze tworzy się również w parach homoseksualnych, zatem nie zależy do w stu procentach od płci. Można więc powiedzieć, ze każdy, kto wykonuje obowiązki związane z gospodarstwem domowym, opieką nad dziećmi, ale również tak zwaną „pracę emocjonalną”, angażuje swoją energię w coś, co nie uznaje się za pracę w stereotypowym znaczeniu tego słowa.
MYŚLENIE CIĘŻSZE OD FIZYCZNEJ PRACY
Kończąc historię o zatrudnieniu pomocy domowej, to osoba płci żeńskiej (kursywa celowo ma zwrócić uwagę na fakt, że do tego typu prac również stereotypowo zatrudnia się kobiety), której zaproponowaliśmy naprawdę super warunki (ponieważ wiem jak ważna jest to praca) po trzech tygodniach powiedziała, że ona jednak musi zrezygnować, ponieważ jest przemęczona i ta praca jest dla niej za trudna. Stwierdziła, że najbardziej wykańcza ją myślenie o tylu sprawach na raz.
-Chodziłam sprzątać biura i wracałam do domu i miałam siłę na fitness albo kino, a teraz wracam i kładę się do łóżka, bo nie mam siły na nic- argumentowała. Jak ja ją rozumiem! Dokładnie dlatego ją zatrudniłam, ponieważ organizowanie i łączenie aspektów związanych z prowadzeniem domu pochłaniało tyle mojej energii, że nie miałam już siły na nic. Czułam się wiecznie jak tonąca osoba, która usiłuje utrzymać się na powierzchni. A fakt jest też taki, że dużą część myślenia nadal pozostawała po mojej stronie. To, co chcę powiedzieć, to to, że żyjemy w kulturze, która nie docenia wysiłku psychologicznego tudzież emocjonalnego. Nawet trudno określić, jaki to rodzaj wysiłku, ponieważ składa się na niego: myślenie, analizowanie, szukanie rozwiązań, podejmowanie miliona małych decyzji, organizowanie, zapraszanie, wożenie, przytulanie, pocieszanie, znoszenie złych nastrojów, mediowanie w konfliktach, dbanie o i wiele, wiele innych. Nie dość, że się tej pracy nie docenia, nie uznaje za pracę, za nią nie płaci, to jeszcze bardzo często oczekuje zadowolenia i satysfakcji za jej wykonanie. Dodatkowo „pomoce”, które teoretycznie mają na przykład odciążyć matki, są tak naprawdę pomocami, które te matki zaprzęgają w system zarabiania kasy, a bardzo często w żaden sposób nie adresują realnych potrzeb kobiet lub rodzin.
Koleżanka wspomniała mi ostatnio, że ludzie sukcesu minimalizują ilość decyzji, które mają dziennie do podjęcia. Nawet do tego stopnia, że mają z góry przygotowane zestawy ubrań, żeby się nie zastanawiać, co na siebie założyć. Wiedzą, że ich ilość energii jest ograniczona i potrzebują ją zachować na kluczowe decyzje. A jak to wygląda w typowym domu? Takich decyzji jest do podjęcia mnóstwo, każdego dnia. Gdy dołożymy sobie do tego oczekiwanie społeczne, że to kobieta jest opiekunką ogniska domowego, ma naturalne predyspozycje do opiekowania się innymi, dawania, to już wiemy kto przejmie większość tego wysiłku na siebie. A wieczorem mamy sytuację, że ona pada na twarz, a on włącza sobie ulubiony serial i odpoczywa. A ona nie ma siły nawet na odpoczywanie. Przepraszam, jeżeli tutaj za bardzo przejaskrawiłam sytuację, ale to tylko dlatego, że potrzebujemy nazwać rzeczy po imieniu: Tak, nasza kultura nadal wpycha kobiety w rolę opiekunek ogniska domowego. Tak, gdy mężczyzna nie ma świadomości i aktywnie nie przeciwstawi się temu wzorcowi lub wybierze inny, to łatwo ukonstytuuje się nierównowaga.
PRACA ZAWODOWA JEST ŹRÓDŁEM ENERGII
Dodatkowo, bardzo często praca zawodowa jest również źródłem gratyfikacji (nie tylko tej finansowej). Spotyka się innych ludzi, czerpię energię ze świata, ktoś (czyli firma) w jakimś zakresie zawsze dba o pewne nasze potrzeby (np. o to, żeby pod nosem był catering, ktoś sprzątnął twoje śmieci i podjął decyzje wykraczające poza zakres twoich obowiązków). W domu tego nie ma. Jeżeli kobieta przejmie na siebie dużą część obowiązków domowych, to strukturalnie nie ma nikogo, kto zadba o to, żeby ściągnąć z niej część decyzji, kto wymyje jej okna, opróżni kosz na śmieci i zadba o to, żeby była kawa, jeżeli ona jej nie kupi. Nikt nie zabierze jej na wyjazd integracyjny i nie zaprosi na kolację świąteczną. W dodatku nie dostanie za tą pracę żadnego wynagrodzenia. Kto dobrowolnie chciałby taką pracę wykonywać? Gdyby była ogłoszona na rynku pracy: obowiązki od rana do wieczora, myślenie o wszystkim i zero wynagrodzenia. Ba! Na linkedin nie pochwalisz się stażem „zajmowania się gospodarstwem domowym”.
ZAJMOWANIE SIĘ DOMEM TO PRZYWILEJ?
Zdarzyło mi się usłyszeć argumenty, że to jej przywilej, że może się tym zajmować, podczas gdy mąż zarabia pieniądze. Albo kolejny, że to jest po prostu ludzkie, że ona to robi i powinna czuć satysfakcję i się tą satysfakcją nakarmić. Otóż nie. Według mnie są to argumenty, które po pierwsze redukują ją do żony swojego męża i w dodatku od niego uzależniają finansowo, co tworzy nierównowagę sił w związku i niejednokrotnie jest podłożem nadużyć. Jesteśmy aż i tylko ludźmi, a moc ma to do siebie, że zaślepia i choćby był to nie wiem jak dobry mąż, to może mu być trudno nieświadomie nie wykorzystywać swojej przewagi finansowej. Po drugie satysfakcja nie wystarcza, ponieważ trudno sobie coś za nią kupić. A po trzecie, konstytuuje to i zwiększa dysproporcję pomiędzy kobietami i mężczyznami, ponieważ gdy ona to wszystko robi, to jakiejś części energii brakuje jej do zainwestowania w swoją karierę, a to jest po prostu niesprawiedliwe. I kropka.
Po kilku latach, gdy dzieci podrosną, on powie: -To wróć do pracy i zarabiaj.- A ona patrzy na niego, czując niemoc i złość, bo dlaczego tak jest, że on już zaszedł tam daleko, a ona teraz, gdy już powinna podobnie jako on zrywać jabłka z jabłoni, bo przecież się naharowała, ma od nowa zaczynać inwestować w karierę. Nie ma tych kontaktów co on, nie wie, co i jak się dzieje i generalnie trudno być na poziomie osoby startującej na rynku pracy, gdy ma się czterdzieści lat. Oczywiście w dobrym układzie on dzieli się z nią jabłkami, czy też jak ktoś woli, zwierzyną, którą upoluje. Ale to znowu buduje zależność i nie daje jej poczucia własnej mocy i sprawczości. Znajoma, która jeździć ze swoimi psami na tropienie, opowiadała mi kiedyś, że zdarza się tak, że pies zgubi trop i jak długo nie może go odnaleźć to daje mu się nagrodę, mimo iż jej sam nie odnalazł. Powiedziała, że jest duża różnica pomiędzy tym, z jaką radością pies wcina nagrodę, którą sam odnalazł. Tą podaną mu na talerzu również zjada, ale ze zdecydowanie mniejszą satysfakcją.
ŚWIATA NIE ZMIENISZ
Niektórzy mówią: -Nic z tym nie zrobisz. Tak już jest. Ten świat jest tak poukładany.- Pandemia pokazała nam, że świat może się szybko przeorganizować i coś, co wydawało się niemożliwe (jak na przykład praca zdalna w takim zakresie), nagle staje się częścią nowej rzeczywistości. Pandemia nas zmusiła do zmian, a co musiałoby się stać, aby powyżej opisany problem został potraktowany poważnie? Na tyle poważnie, że na zmiany nie trzeba by było czekać kilka pokoleń kobiet? Uczestniczka moich warsztatów powiedziała, że kiedyś wróciła do domu i jej mąż przeliczył, w ostatnio w kalkulatorze niewidzialnego etatu (https://www.niewidzialnyetat.pl/kalkulator), ile by zarobiła, gdyby jej praca domowa była płatna. Powiedziała, że ze zdumieniem powiedział, że byłby to majątek. Na moment się rozpromieniła, gdy o tym mówiła, ale za chwile dodała: -Oboje z moim mężem wiemy, że tak jest, ale udajemy, że nie wiemy. – Ilu z nas robi podobnie? Przełykamy gorzką pigułę, ponieważ czujemy niemoc i nie widzimy możliwości zmiany.–
-Musimy o tym mówić głośno!– pojawił się głos innej z uczestniczek.
Tak! Musimy o tym mówić głośno i otwierać sobie nawzajem oczy, również na ilość bólu i kłopotów, które rodzi ta sytuacja. Ale czy mówienie o tym głośno wystarczy? Może być początkiem, ale prawda jest taka, że gdy w moim domu przepali się żarówka, to muszę iść do sklepu i kupić nową. Nie wystarczy, że będę omawiała problem przepalenia żarówki ze wszystkimi dookoła. Potrzebne są konkretne działania. Takimi działaniami są na przykład prawne rozwiązania, takie jak parytety, wydzielenie części urlopu tacierzyńskiego obowiązkowo dla mężczyzn i inne, które być może trzeba dopiero wymyślić. Takimi działaniami jest aktywne przeciwdziałanie dyskryminacji kobiet, a wręcz zapraszanie ich i robienie dla nich przestrzeni. Docenianie ich wkładu i głosu. Takim działaniem jest inwestowanie pieniędzy w powrót kobiet do pracy. Takim działaniem może być również dbanie o zmianę wizerunku kobiet na przykład w mediach i zaprzestanie pokazywania ich w stereotypowych rolach. Promowanie i pokazywanie kobiet, które zmieniły wzorce. Jesteśmy zbyt słabi jako ludzie, zbyt mało zdyscyplinowani i przepraszam za moją małą wiarę w nas, ale dopóki coś (jak na przykład pandemia) nie przyprze nas do muru, to bardzo wolno wprowadzamy zmiany. Stąd tez systemowe rozwiązania, które dadzą obu płciom podobne doświadczenia są niezbędne, aby zacząć odwracać przestarzałe schematy.
MOŻLIWOŚĆ WYBORU JEST WAŻNA
Chciałabym dodać jeszcze tylko trzy rzeczy. Po pierwsze, być może są też kobiety, którym obecny układ pasuje. Myślę, że nawet na pewno tak jest. I nie chodzi o to, żeby kogoś zmuszać do niechcianych zmian, lecz o to, że w obecnym układzie niektóre kobiety zdają się nie mieć wyboru. Oddziaływanie społecznych stereotypów i presja na kobiety, jest przeogromna i trzeba mieć bardzo dużo osobistej odwagi, siły lub wspierające osoby dookoła siebie, żeby poza nie wykroczyć. Standardem nadal jest niejednokrotnie teściowa, które upomina, żonę o niewyprasowane koszule męża. Wykraczanie poza społeczne schematy jest ryzykowne i wiąże się z różnymi kosztami np. samotnością, ponieważ wiele kobiet obecnie nie ma partnerów, ponieważ nie chce powielać stereotypowych układów. Zatem tak naprawdę chodzi o to, że wybór pojawia się wraz ze świadomością i wybór jest tak naprawdę możliwy, gdy różne możliwości są tak samo reprezentowane w społeczności. A tak na ten moment nie jest.
NIEWIDZIALNA PRACA MĘŻCZYZN
Po drugie, tak jak pisałam wcześniej, nie wszystko zależy od płci. Można „kobiecą niewidzialną pracę” potraktować po prostu jako rodzaj pracy wykonywany na rzecz domu i dzieci, osób starszych, niepełnosprawnych lub też po prostu pracę emocjonalną, wykonywaną przez mężczyznę, kobietę lub osobę niebinarną. No i otwiera się też pytanie jakie koszty taki układ niesie również dla mężczyzn, ponieważ niewątpliwie obarcza ich odpowiedzialnością za finansowanie domu, co znowu prowadzi do pytania: Gdzie nie widzimy niewidzialnej pracy mężczyzn? Na pewno jest tutaj też wiele do powiedzenia, ale to jednak kobiety są mniej uprzywilejowaną grupą społeczną i stąd skupiam się na ich potrzebach.
NIE JESTEŚ SAMA
Po trzecie, moja była szefowa, kobieta biznesu, matka czwórki dzieci i żona wspierającego męża oraz niezwykle energetyczna osoba, powiedziała w trakcie wywiadu (do odsłuchania tutaj), że zmotywowanie dziecka do zrobienia czegoś, wymaga wielokrotnie więcej wysiłku, pomysłów i umiejętności niż zmotywowanie pracownika. Może zatem czas, aby kobiety zdały sobie sprawę ze swojej niezwykłej siły. Po to, aby ją w pełni objąć, poczuć i odzyskać dla siebie. A następnie używać jej tak, żeby służyła im, ich karierze, rodzinie i partnerom. Myślę, że na poziomie psychologii każdej kobiety zmiana świata zaczyna się od siebie samej. Ale niekoniecznie samej w rozumieniu samemu, ponieważ przy progach społecznych pomocna jest wsparcie innych osób i świadomość, że jest nas więcej. Tak, aby nieść dobrą zmianę dalej. I tego życzę sobie i wam.
0 komentarzy