Jak grzesznice dostają się do nieba?
Pewnego dnia Bóg Ojciec przechadzał się po niebie. Nagle przystanął i ze zdziwieniem spoglądnął na kobietę, która tańczyła pod drzewem i zdawała się oddawać cześć dziwnym, nieistniejącym duchom. Był zszokowany i zamarł ze zdumienia.
Jego twarz się zachmurzyła, poszedł dalej, lecz za kolejnym pagórkiem zobaczył kilka osób, kobiet i mężczyzn, oddających się swobodnej grze w karty, palących przy tym fajki i popijających słodkie wino. Używali przy tym niewybrednych słów. -To nie może tak być – powiedział Bóg Ojciec – Ci ludzie tutaj nie pasują!
Po chwili zobaczył bawiące się w błocie dziewczynki, które śmiały się tym radośniej im bardziej były ubrudzone.
Był bliski wybuchu. Miara się przebrała w momencie, kiedy zerknął w drugą stronę, a tam para kochanków oddawała się frywolnym igraszkom w trawie, delektując się smakiem i zapachem swoich ciał. –Tego już za wiele!- pomyślał Bóg. -Czyżby niebo zamieniło się w piekło?-
-Ohyda! To się musi skończyć! Robi mi się od tego niedobrze. Jak ci wszyscy ludzie dostali się do mojego nieba?-
Postanowił porozmawiać o tym wszystkim ze świętym Piotrem, który najwyraźniej zaniedbał swoje obowiązki. Udał się w kierunku bramy wejściowej do nieba. Miejsca rezydencji świętego Piotra. Pod drodze natknął się jeszcze na kilka osób, które zjeżyły mu kark na włosach. Byli to ludzie, o których dokładnie wiedział, że wiedli życie nieprawe, popełniali mnóstwo karygodnych błędów i ich miejsce zdecydowanie nie było tutaj.
-Święty Piotrze- powiedział z udawanym spokojem –Co się tutaj dzieje? Przechadzam się po moim niebie i widzę mnóstwo osób, które zdecydowanie tutaj nie przynależą. Czy mógłbyś mi to natychmiast wytłumaczyć? –
Święty Piotr zdawał się być nieco zmieszany i zaczął się plątać. Opowiedział swojemu Panu, że wykonuje swoją pracę sumiennie.
-Gdy te osoby trafiają do bramy i domagają się wpuszczenia do nieba, ja zgodnie z obowiązującą rozpiską odsyła ich z powrotem. Tak dzieje się kilkakrotnie.-
– W takim razie w jaki oto sposób znaleźli się w niebie?- dopytywał wnikliwie sam Stwórca. –No cóż, mój Panie,to skomplikowane…- z zawstydzeniem odpowiada Święty Piotr – Odpowiedź może Ci się nie spodobać. –
– Co ty bredzisz! Mów prędko! – warknął poirytowany Bóg Ojciec.
– No dobrze. Sam chciałeś, Panie. Gdy ja ich odsyłam po raz kolejny i kolejny…udają się do tylnych bram nieba, a tam wpuszczają ich Twój najdroższy Syn i jego Błogosławiona Matka.-
0 komentarzy