– Żyjemy w męskim świecie. System faworyzuje mężczyzn, a marginalizuje kobiety wraz z ich potrzebami. Ba! Nawet czyni z kobiet „służebnice” mężczyzn, które mają się dostosować do ich potrzeb i pomagać im realizować ich cele – takie wypowiedzi padają co rusz na warsztatach, które prowadzę. -Dlaczego ciągle mam poczucie, że muszę o siebie walczyć?- dodaje inna osoba. -Wciąż brakuje mi czasu na siebie – wtóruje kolejna i zaraz powstaje koncepcja: Zbudujmy bardziej kobiecy świat!
To bardzo ciekawy moment. Wiele razy pracowałam z kobietami, które narzekają i frustrują się rzeczywistością, która je otacza. Mają ku temu wiele powodów. Istnieją twarde dowody, w postaci statystyk i badań, które pokazują, że kobietom jest trudniej w wielu obszarach życia. To fakt, że kobiety spotykają się z dużą presją, nakłada się na nie spore obciążenia, oczekując, że wykonają je bez mrugnięcia okiem. Przemoc wobec kobiet, podwójne standardy, szowinizm, dyskryminacja, szklany sufit, zakaz aborcji, bodyshaming, niewidziana praca kobiet – to hasła za którymi stoi prawdziwy ból i przepłakane noce lub zaciśnięte zęby.
Można założyć zbroję i walczyć. Iść do przodu, przepychać się łokciami, stawać za sobą i łamać utarte schematy. To wymaga siły i odwagi, ale też gotowości na straty, które ponosi każdy rewolucjonista tudzież rewolucjonistka. Czy to nas doprowadzi do celu? Czy w ten sposób powstaje bardziej „kobiecy” świat? Czy to jest droga, którą potrzebujemy przejść jako kobiety? W jakimś stopniu waleczność, czy też wojowniczość jest nam potrzebna, lecz myślę, że istnieje ryzyko, że jeżeli za bardzo skupimy się na walce z „patriarchalnym” wrogiem, to po pierwsze wciąż będziemy patrzeć mu w oczy i cała nasza energia skupi się na nim, a po drugie łatwo jest nam stracić z oczu cel i wartości, o które nam tak naprawdę chodzi. I tu właśnie jest pies pogrzebany: O co nam chodzi? Jaki świat chcą budować kobiety?
– Ale o co wam właściwie chodzi?- padł zdziwiony głos w trakcie ostatniego procesu grupowego. – Świat po prostu jest taki jaki jest, a wy ciągle tylko narzekacie. Czego wy właściwie potrzebujecie? Jaki miałby być ten bardziej kobiecy świat? – Tutaj zazwyczaj pojawiają się schody. Ponieważ łatwiej jest nam powiedzieć, czego nie chcemy, a trudniej określić, co w zasadzie jest tym „kobiecym” światem za którym tęsknimy. Po chwili ciszy, zazwyczaj powoli zaczynają pojawiać się głosy i szybko okazuje się, że dla każdej kobiety pragnienie, które stoi za bardziej kobiecy światem to coś innego. Jedna powie, że chciałaby więcej zrozumienia dla swoich potrzeb, inna, że chciałaby bardziej swobodnie wyrażać swoje uczucia, a trzecia, że chciałaby więcej współpracy i relacyjności zamiast rywalizacji, a jeszcze kolejna, żeby ją docenić.
W moim odczuciu, dokładnie w tym miejscu zaczyna się tworzenie kobiecego świata. W zapytaniu siebie samej, o co mi właściwie chodzi. W sięgnięciu w głąb, zanurkowaniu i wyrażeniu, w osobisty i szczery sposób, czego potrzebuję i za czym tęsknię. Potraktowaniu siebie z uważnością i ciekawością. Gdy nie masz czasu na siebie, to o jaką siebie właściwie chodzi? Czego w sobie nie dokarmiasz? Czego potrzebujesz, gdy tęsknisz za bardziej kobiecym światem?
Drugim kluczowym aspektem, może być przyjrzenie się swoim pretensjom do mężczyzn i do męskiego świata: On mi tego nie daje. On nie robi tego dokładnie tak, jak bym chciała. Ten świat nie jest taki jaki ma być! I to jest fakt. Lecz zwróćmy na moment uwagę na to, że jeżeli chwilę wcześniej jako kobiety zarzucamy mężczyznom, że nas formatują do swoich potrzeb, to czy w momencie, w którym narzekamy, że nie są dokładnie tacy, jak byśmy chciały, nie robimy dokładnie tego samego? Próbujemy sformatować ich do naszych potrzeb.
Być może kolejnym aspektem budowania kobiecego świata jest wejście w relacje z tym co jest, a nie z tym co byśmy chciały, żeby było. Zacznijmy praktykę relacyjności i współpracy od swojego najbliższego podwórka. Nie jesteś taki jak bym chciała, ale jaki jesteś? A to ciekawe! A co za tym stoi, że taki jesteś? Nie dajesz mi pocieszenia, a dajesz racjonalną radę. Racjonalne rady też są ok, a czy teraz możesz mnie przytulić? A jeżeli nie, to może poszukam gdzie mogę to dostać. Czasem może potrzebujesz pojechać nad jeziorko bez męża. W niektórych sprawach możemy się nie spotkać, a w niektórych pewnie się spotkamy, ale docenienie wzajemnej różnorodności i tego co jest, może być drogą, która prowadzi do nowych i twórczych rozwiązań.
– I to ma wystarczyć?- pada pytanie z eteru – W ten sposób mam zmieniać świat? Tak po prostu, w swoich najbliższych relacjach?- Odpowiedziałabym, że aż tak możesz zmieniać świat! W moim odczuciu tutaj znajduje się pępek Twojego świata i od niego może iść dalsza zmiana.
-Ale w tym świecie nie ma miejsca na moje uczucia! Nie mogę ich wyrażać, bo nie wypada, bo świat biznesu, konwenanse… – mówi bizneswoman. Poradziłabym jej, aby sprawdziła uważnie, czy oby sama nie stoi sobie na drodze. Jaki ma stosunek do swoich emocji? Które z nich faworyzuje, a które odtrąca? A jak już uzna, że sama jest w stanie objąć swoje uczucia, to mogłaby przyjąć założenie, że ich wyrażanie, może wzbogacić jej otoczenie. Sprawi, że stanie się bardziej żywe, autentyczne, różnobarwne. Być może nie da się przeskoczyć pewnych konwenansów, reguł, schematów, ale gdy czujemy, że coś jest dla nas ważne, to można się zastanowić, jak najlepiej tą wartość wnosić do świata. Krok po kroku – rozmiękczając istniejące struktury.
Budowanie kobiecego świata nie musi wymagać tworzenia skomplikowanych struktur, choć mogą one być i często są bardzo pomocne. Może jednak równie dobrze zacząć się od każdej drobnej decyzji, którą podejmujemy, a przede wszystkim od zmiany stosunku do tego co JEST.
0 komentarzy