Gdy nieznane zapuka do drzwi

20.12.2022 | Felietony terapeutyczne

Oczyma fantazji buduję sobie obraz tegorocznych Świąt. Widzę obrus, znane mi potrawy, czuję zapachy i marzy mi się radosna atmosfera przy stole. Jednocześnie zaczynam czuć presję, żeby o wszystko zadbać, żeby było naprawdę perfekcyjnie i dokładnie tak, jak na wyświetlonym w głowie obrazku: piękne prezenty, smaczne potrawy, cudowna atmosfera. Już teraz wiem, że tak nie będzie. Dzieciaki będą sobie dokuczały, jadły łapczywie kolację wigilijną czekając na prezenty, a później być może pokłócimy się o to czy grać w grę czy obejrzeć wspólnie świąteczny film. Nawet jeżeli zdecydujemy się na film to jego wybór znów związany będzie z długą dyskusją i ostatecznie i tak ktoś będzie niezadowolony. Gdy wybór padnie na grę to po 15 minutach jedna osoba się znudzi, a inna będzie grała jednocześnie będąc duchem na kanapie przy filmie, który miałaby ochotę oglądać nie myśląc dziś już o niczym.

NAJPIERW PORZUĆ WYMARZONE ŚWIĘTA

Idąc tym tropem chce sobie i Wam zaproponować stare jak świat ćwiczenie, które pomaga uwolnić się od presji „perfekcyjnych świąt”. Może to mieć zbawienne skutki nie tylko dla mnie, dla Ciebie, lecz również dla naszych bliskich  Najpierw wyobraź sobie, jak miałyby wyglądać idealne święta, możesz nawet zapisać wszystko, co przychodzi Tobie do głowy. Czego oczekujesz od siebie i od innych. Być może też, czego oczekują inni od Ciebie, albo przynajmniej, co myślisz, że oczekują. W skrócie: Co ma się wydarzyć, żeby było super. Na co skrycie liczysz. Przyjrzyj się temu obrazkowi dokładnie. Pozwól sobie chwilkę z nim pobyć. A następnie powiedź głośno: – I TAK NIE BĘDZIE! – A gdy już powiesz i usłyszysz te słowa, to zobacz, jak na nie reagujesz. Być może poczujesz strach lub dyskomfort związany z utratą kontroli, a może ulgę i ciekawość. Może ciut otwartości.

PRZEŻYJ, NIE ODTWARZAJ

Z wiekiem coraz bardziej lubię święta. Pewnie dlatego, że mniej oczekuję i więcej współtworzę. Staram się je spędzać tam, gdzie czuję, że jest to na dany moment najbardziej właściwe i z ludźmi, z którymi czuję się dobrze. Nauczyłam rozmawiać z bliskimi o moich obawach i wplatać w ich przebieg swoje przyjemności, co tworzy ostatecznie błogą mieszankę. Wisienką na torcie jest dla mnie symbolika Świąt. Im dalej w las, tym bardziej ją przeżywam i czuję głębszy kontakt ze znaczeniem i sensem corocznego świętowania. W tym roku szczególnie rezonuje ze mną tradycja dodatkowego nakrycia przy stole. Głosi ona, że należy zostawić jedno miejsce wolne dla niezapowiedzianego gościa. Kiedyś czytałam, że w żydowskim święcie Paschy istnieje podobny zwyczaj, który polega na tym, że w trakcie świętowania zostawia się otwarte drzwi. Przez otwarte drzwi i przez puste miejsce przy stole robimy przestrzeń na nowe, nieznane, być może nie do końca chciane i tajemnicze. Oczyma mojej wyobraźni widzę zaśnieżonego i zmarzniętego wędrowca, który puka do naszych drzwi, zasiada do stołu i opowiada niestworzone historie o swoim życiu. Trochę się go boimy, lecz jednocześnie budzi nasz zachwyt. Napełnia swój brzuch ciepłą strawą, aby pozostawić po sobie historie, wrażenie bycia z innej czasoprzestrzeni i ruszyć dalej. A kto mógłby zawitać do Twojego stołu?

ZAPROŚ NIEZNANE DO STOŁU

Rzecz w tym, że nie chodzi o to, kogo chcemy przy stole zawitać, lecz kto do nas zawita. I samo stworzenie przestrzeni na nieznanego gościa, otwiera możliwość, aby do naszej codzienności wdarło się nowe życie. Przecież wędrowcami, którzy tej nocy krążyli od domu do domu nie był nikt inny jak Józef i Maryja z dzieciątkiem w brzuchu. A Boskie Dzieciątko, które rodzi się tej nocy jest niczym pierwsze światło księżyca, pierwsza gwiazda, pierwszy zwiastun nowego życia, które wyłania się z ciemności. Jest zapowiedzią i odpowiedzią na to, co jest nam najbardziej potrzebne. Dodatkowe miejsce przy stole to jedynie przenośnia która zaprasza do zmiany wewnętrznej postawy na bardziej otwartą i mieszczącą różnorodność.

Zauroczył mnie fragment książki Elif Szafak, w którym rozważa na czym polega fenomen rybaków łowiących ryby przy wybrzeżach cieśniny Bosfor w Stambule. Przypomina o tym, że rybak nie wbiega do morza za rybami, lecz spokojnie czeka aż przypłyną. Ta postawa rybaka skojarzyła mi się z pozostawieniem pustego miejsca przy stole. Z oczekiwaniem na nieznanego wędrowca tudzież na to jaka ryba do nas przypłynie. Nie wspominając już o tym, że tego wieczoru przy stole wigilijnym będziemy spożywać właśnie ryby.

URODZIĆ SIĘ NA NOWO

Gdy zatem przy moim stole wigilijnym będzie trwała walka o to, kto dostanie ile pierogów z jabłkami, a gdy dalej będzie trwała weryfikacja czy ktoś nie polał sobie za dużo słodkiej śmietanki z cynamonem, spojrzę na to puste miejsce i poczekam. Być może poszukam tego, co w tym rozgardiaszu najbardziej mnie zaskakuje, co jest inne i nowe. Może się okazać, że przy pustym miejscu już ktoś siedzi. Ktoś dużo starszy ode mnie, ktoś kogo wiek trudno określić, ktoś kto zawsze był i zawsze będzie. Poczuje też, że historia, która się przy tym stole opowiada jest jedną z wielu historii plecionych, jedynych w swoim rodzaju, a jednocześnie takich samych powtarzanych przez wieki. Wtedy westchnę i powiem to, co powtarzam zawsze, gdy całą rodziną siedzimy przy stole, że jest to najlepsza chwila i będę próbowała delektować się tym ulotnym uczuciem pełni, które rozpierzchnie się, gdy tylko zostanie zauważone.

Jedno wiem na pewno: I tak, tak nie będzie. Będzie inaczej. Ciekawe jak?

Rumi, piętnastowieczny poeta, mówił, że każdego dnia możemy narodzić się na nowo. W każdej chwili podejmujemy decyzję, czy dodatkowe nakrycie będzie jedynie dodatkowym nakryciem, formą, którą odtwarzamy, ponieważ tak głosi nasza tradycja. Czy też pozwolimy sobie na to, aby symbolizm tego zwyczaju stał się naszym przewodnikiem, pomógł nam otworzyć się na nowe i nieznane, niczym siedzący nad brzegiem Bosforu rybak oczekujący na to, co do niego przypłynie.

A to, co się pojawi jako nieproszone i nieznane, warto spożyć ze smakiem, uznając to za boską strawę, która do nas przypłynęła. Zostawiając za sobą wszystkie marzenia o tym, jak miałoby być, można rozsmakować się nawet w rozgardiaszu. I poczuć rzekę, która płynie głębiej.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

POWIĄZANE WPISY

Dlaczego kobiety tak zasuwają?

Dlaczego kobiety tak zasuwają?

Mam czwórkę dzieci, pracuję jako psychoterapeutka, jestem w ciągłym procesie szkolenia się, dbam o nasz dom, piszę tego oto bloga i mogłabym wymienić jeszcze co najmniej kilkanaście rzeczy, w które jestem aktywnie zaangażowana. Czy zasuwam? Czasem mam takie wrażenie....

czytaj dalej
Prawdziwa czy sztuczna „ja”?

Prawdziwa czy sztuczna „ja”?

- Czasem sztuczne tworzywo łudząco przypomina naturalny materiał – wspomniała ostatnio znajoma architekta. – Co gorsza, niektórzy ludzie zamawiają sztuczne tworzywa, ponieważ chcą mieć modny dom lub wnętrze, a nie chce im się wysilić, aby dowiedzieć się jak zadbać o...

czytaj dalej

Pin It on Pinterest